Tak, napiszę jeszcze conieco, ale w wolnym czasie.
Za parę dni o
korzystaniu przez programy na Raspberry z MySQL.
Nie tylko piwem informatyk żyje, czasami musi ugotować sobie obiadek!
Piwo kupuję w sklepie, ale obiadki gotuję sobie sam, na przykład taką nóżkę z kaczki...
Lubię gotować, ale nie zawsze jest na to czas. Nie chcę się truć wspaniałymi wędlinami, które różnią się chwytliwymi nazwami, a w składzie mają to samo, długa lista Exxx, aromat dymu wędzarniczego i nieszczęsne białko sojowe, które w kiełbasach zawsze kojarzy mi się z bawełną w czekoladzie, wynalazkiem Milo z "Paragraf 22" Josepha Hellera.
Moim wynalazkiem jest schab w grochówce. Na jego zrobienie zużywa się kilkadziesiąt sekund, nie żartuję. Inspiracją bylo zdanie ze staaarej książki kucharskiej "Schabu się nie wędzi, schab najlepszy w zupie grochowej". Zero wskazówek, jak toto zrobić, wiec zacząłem eksperymenty, których efektem jest pyszny, aromatyczny, soczysty schab, idealny do kanapek, ale jako główne danie obiadowe też się nadaje:
Jak go zrobić? To banalne. Schab obwiązujemy sznurkiem żeby ładnie wygladał, choć nie jest to konieczne. Gotujemy klasyczną zupę grochową (czasu na jej zrobienie oczywiście nie wliczyłem do czasu potrzebnego na zrobienie schabu, ten zrobi się "przy okazji"). Jak zupa gotowa, doprawiamy ją tradycyjnie czosnkiem roztartym z solą i majerankiem, doprowadzamy do temperatury wrzenia (nie gotujemy!) i wyłączamy kuchenkę. Wrzucamy nasz schab i zostawiamy do rana. Jeszcze raz: NIE GOTUJEMY bo będzie suchy. Efekt - jak na zdjęciu wyżej, a smak i aromat - spróbujcie zrobić, to się dowiecie.